Polub piosenki z seriali na Facebook-u

Publikacje

„House of Cards” – fikcja prawdziwa

Wiele razy w życiu zdarzało mi się dyskutować na temat polityki z innymi ludźmi. Temat ten jest bardzo specyficzny, bo raz wyrobioną opinię ciężko już zmienić. Niedawno zastanowiłem się nad tym głębiej, między innymi za sprawą pewnego serialu. Wnioskuje, że często wypowiadamy się na tematy, o których nie mamy pełnego pojęcia. Żądamy od władz reform, usprawnienia działania urzędów, stworzenia nowych miejsc pracy i wiele innych „przywilejów” w zamian za swój głos. Jest to nasze prawo, często jednak nie zdajemy sobie sprawy, że to nie takie proste…

Chciałbym polecić serial, który niejednemu może otworzyć oczy i sprawić, że przestanie mówić ogólnikami typu: zlikwidować to, usprawnić owo i stworzyć tamto. Ciężko, wprost za pomocą tego serialu odnieść się do sceny politycznej naszego kraju, bo akcja rozgrywa się w USA i tyczy się polityki wewnętrznej Stanów Zjednoczonych, ale należy pamiętać, że wszelkiego rodzaju oddawanie przysług, lobby, szantaże, czy nawet „polityczne morderstwa” występują wszędzie tam, gdzie mamy do czynienia z polityką, a więc zapewne i u nas w Polsce.

„House of Cards” to doskonały przykład politycznego science-fiction. Wyemitowany całkiem niedawno, bo na początku 2013 roku, zebrał dużą widownię nie tylko w Stanach, ale i u nas. Jest również wysoko w rankingach seriali, czy nowości. To wielowątkowy obraz o tym co dzieje się w Waszyngtonie, a o czym zwykli obywatele często nie mają pojęcia.

Historia ukazana w serialu opowiada o senatorze Francisie Underwoodzie (Kevin Spacy). Popiera on w wyścigu na fotel prezydenta USA Garretta Walkera (Michael Gill), który tuż po wygraniu wyborów nie dotrzymuje słowa w stosunku do senatora nie umieszczając go na stanowisku wiceprezydenta. Od tego czasu Underwood poprzez nie zawsze czystą grę, intrygi i „niecodzienne” kontakty z prasą (ciekawa postać Zoe), próbuje odzyskać obiecane stanowisko.

Serial niewątpliwie trzyma w napięciu. Maszyną napędową są dialogi oraz świetna gra aktorska. Ciekawe i często mroczne wątki nadają produkcji szczególny charakter. Na chwilę obecną wyszedł jeden sezon serialu składający się z 13 epizodów. Naturalnie w Polskiej telewizji będzie emitowany za „długi czas”, a już warto usiąść przed ekranem i go obejrzeć. To, co szczególnie podoba mi się w serialu to częsta narracja pierwszoosobowa. Sam Underwood opowiada nam, co się za chwile stanie, co myślą osoby, z którymi rozmawia, czy jak rozwiązać niektóre problemy.

„House of Cards” nie jest wg mnie serialem na sobotnie miłe wieczory. Ciężko też wprost zdefiniować to jakie problemy porusza. Widzimy czasami ciężki do przetrawienia obraz brudnej polityki, sprytnie odbieranych przysług, nałogów, ścierający się jednocześnie z działalnością dobroczynną kongresmenów, która jak łatwo zauważyć jest jedynie na pokaz. Jednak to ta wspomniana mroczność potrafi „otworzyć usta”. Nadużywanie alkoholu, oddawanie się, niekoniecznie za pieniądze, czy zdrady, są na porządku dziennym. Dwa światy, dziennikarzy i polityków ścierają się ze sobą. Serial ukazuje przede wszystkim wyścig dojrzałego mężczyzny za swoimi pragnieniami bycia osobą decydującą o losach państwa i z drugiej strony drogę młodej dziennikarki w zdobyciu kariery. Jak to wszystko się skończy?

Każdy, kto obejrzy chociaż jeden odcinek, na pewno będzie chciał przejść przez resztę i dowiedzieć się jak potoczą się losy bohaterów, czy ich praca nie pójdzie na marne. Nie chce pisać „musisz to zobaczyć”, wolę za to powiedzieć: „Obejrzyj serial, a w pewnym stopniu Twoje pojęcie o polityce się zmieni”. Nie chodzi jednak tutaj tylko o politykę, ale również o to jacy jesteśmy w codziennym życiu. Jak walczymy ze słabościami i co jesteśmy w stanie poświęcić, by osiągnąć swoje cele. Według mojej opinii serial ten, to uczta dla rozumu.

Jeżeli kogoś zainteresuje ta tematyka i będzie chciał obejrzeć jakiś polski serial właśnie o polityce szczególnie polecam produkcję Agnieszki Holland „Ekipa”, emitowany swego czasu w telewizji.


Autor: Marcin