Publikacje
The Daily Telegraph:„najprawdopodobniej najlepszy serial w historii telewizji”.
„The Wire” - niedoceniony majstersztyk
„The Wire” - niedoceniony majstersztyk
„Trudne sprawy”, „Dlaczego ja”, „M jak miłość”. Co je łączy? Wszystkie te telewizyjne produkcje, żartując, można porównać do szarego papieru toaletowego, który musimy używać codziennie, bo tylko taki jest w sklepie, chcąc jednak trójwarstwowego pachnącego towaru z wyższej półki. Dlaczego więc porównywać tak chętnie oglądane pozycje w niemal każdym gospodarstwie domowym, do prozaicznej „rzeczy”. Wydaje mi się, że analogia wydaje się oczywista.
Przy obecnym tempie życia, gdy nie mamy na nic czasu, a kiedy już go znajdziemy, spędzając wolne chwile przed telewizorem nie chcemy być karmieni dramaturgią parzenia kawy przez najbliższe 3 odcinki. Większość z nas celuje wyżej, chce obejrzeć coś ambitniejszego, niż same „ą” i „ę” oraz nienaganną wystylizowaną polszczyznę. Chciałbym zaproponować na takie chwile, na momenty w których mamy ochotę z projekcji coś wynieść, serial, o chwytliwym tytule „The Wire”. Według mnie polskie „Prawo ulicy” nie jest dobrym tytułem, ale zapewne „mądrzejsi ludzie wiedzieli co autor scenariusza miał na myśli”.
„The Wire” chociaż wyemitowany ponad dekadę temu, jest wciąż aktualny. Według wielu krytyków to jeden z najlepszych seriali jaki kiedykolwiek powstał. Przed przystąpieniem do pięciosezonowego seansu nie czytałem żadnych recenzji czy opinii i dzięki temu z zaciekawieniem połykałem kolejne odcinki, analizowałem pojawiające się wątki, zastanawiałem się nad fenomenem przedstawionych problemów, dziwiłem się jak niektóre rzeczy mogą mieć miejsce w XXI wieku. Niewątpliwie serial otworzył mój pogląd na świat.
Największym zaskoczeniem dla mnie były odkryte mechanizmy działania miasta w szczególności policji, polityki, czy półświatka narkotykowego. Bardzo dobre dialogi wciągają i sprawiają, że mimo trwającego niespełna godzinę odcinka, mamy ochotę na kolejny epizod. Nie chodzi tu o widoki, czy zatrważającą wartką akcję. Chodzi o schematy i problemy. One są ciągle, my ich nie dostrzegamy a „The Wire” otwiera oczy.
Zaczyna się nudno, ale po przebrnięciu przez pierwsze dwa odcinki wciągnąłem się konkretnie. Nie chce tutaj opisywać postaci, bo każdy ma swoją interpretację czy opinię o ich wyborach czy zachowaniu. Wiem jedno – nie wszystko jest czarne i nie wszystko jest białe. Między innymi to jest niezwykłe w tym serialu. Nie mamy superbohaterów bez skazy. Każdy posiada jakieś wady i dla osiągnięcia swoich celów potrafi bardzo mocno nagiąć swój kodeks moralny – „The Wire” mistrzowsko to ukazuje. Dużo tu realizmu, prawdziwości – po prostu życia. Jest to niewątpliwie arcydzieło małego ekranu, które chociaż posiada wysoką notę wśród rankingów seriali, rzadko pojawia się w rozmowach czy dyskusjach. Czyżby lata świetności serial ma za sobą i został zapomniany? Najlepiej w skrócie opisuje go pewien znaleziony w sieci fragment: „Pomimo, że serialowi udało się zdobyć jedynie skromną oglądalność i że nigdy nie zdobył on żadnej ważnej nagrody, „The Wire” opisywany jest obecnie przez wielu krytyków jako najlepszy wyprodukowany kiedykolwiek serial telewizyjny i jedno z najważniejszych dzieł powstałych w pierwszej dekadzie XXI wieku. Serial doceniany jest za stworzenie realistycznego portretu miejskiego życia, ambicje literackie oraz głębokie zainteresowanie kwestiami społecznopolitycznymi.”
To serial obowiązkowy dla wszystkich, którzy szukają prawdziwości, być może przygnębiającej, ale potrzebnej.
Autor: Marcin